Witam!
Ja-ja-ko doświadczona nie wiekiem a liczbą dzieci, chcę się podzielić swoją wiedzą dotyczącą wszystkiego co dotyczy maluchów. Ponieważ nie przepadam za "dobrymi radami" - czyli po prostu nie lubię być pouczana, nie traktujcie moich wpisów zbyt dosłownie :)
poniedziałek, 17 października 2011
jeden kocyk żeby nie było zimno, a drugi żeby było ciepło
Nasza wada narodowa. Ciepły letni dzień, mama w bluzce, krótki rękaw, lekka spódniczka sandałki. Dziecko - polarowa czapeczka, kurteczka zapięta pod szyję, przykryte kocykiem po pachy. Dziecko w wózku leży, czerwone z gorąca, ruszać się nie może, albo nie chce bo nie ma siły. To nie jest jakiś wyjątek. I te okropne czapeczki nawet w upalne dni. "Bo dziecko zachoruje, uszy i nerki - wszystko będzie chore"! Ja się nie dziwię, że gdy spocone dziecko wyjdzie z autobusu, czapeczka się podniesie, wiatr zawieje - nagła zmiana temperatur i bakterie się cieszą. Skąd ten szał na ubieranie dzieci jak na zimę syberyjską się bierze - to ja nie wiem. Dzieci nie hartowane, hodowane w sterylnych warunkach, nie mają szansy ćwiczyć swoich układów odpornościowych. Co choroba to antybiotyk, wyjałowione z wszelkich bakterii, nie mają jak się bronić. I ciągle te gile. Cieszą się tylko koncerny farmaceutyczne - co wizyta stówka w aptece zostaje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz