Witam!

Ja-ja-ko doświadczona nie wiekiem a liczbą dzieci, chcę się podzielić swoją wiedzą dotyczącą wszystkiego co dotyczy maluchów. Ponieważ nie przepadam za "dobrymi radami" - czyli po prostu nie lubię być pouczana, nie traktujcie moich wpisów zbyt dosłownie :)

sobota, 10 listopada 2012

przypominajka

Oj, dawno już mnie tu nie było. A wszystkiemu winne lato, lenistwo i powrót do pracy zawodowej. Ale już się naprawiam i przypominam o dzieciach, pracach ręcznych i oczywiście o sobie.
Jesień jak wiadomo nie obfituje w kwiaty, motylki i ptaszki. Ale można to zmienić i to bardzo szybko. Proponuję dzieciom zrobić piękny ogród, który ucieszy mamę, tatę, ciocie i dziadków.

Z kolorowego papieru, najlepiej sztywnego, wycinamy (lub rysujemy dziecku, a ono wycina) kontur wybranej części przyrody ożywionej. Następnie z kolorowych papierów dzieci, nawet te najmłodsze, wycinają paseczki (ok 1x3 cm), kółeczka różnej wielkości, albo inne kształty. Można także użyć bibuły, waty albo skrawków materiału.

Kwiatki -  jedną stronę dużego koła, lub innego kształtu, smarujemy klejem i naklejamy płatki tak, aby wystawały poza koło. Następnie do tej samej strony przyklejamy np. taśmą patyczek od lizaka. Do nakrętki po plastikowej butelce wkładamy kawałek plasteliny i mocujemy kwiatek w doniczce.






Ptaszki - kolorowe paseczki papieru będą piórkami ptaka. Choć w niektórych sklepach papierniczych można kupić prawdziwe piórka - dla dzieci będzie to niezła frajda.Naklejamy je tak, aby piórka wystawały poza kształt ptaszka.



Następnie z jednej strony przyklejamy taśmą patyczek od szaszłyka. Jest on na tyle długi, że można wsadzić takiego ćwirka do doniczki. Można by pomyśleć, że do domu zagościły wesołe i przekorne ptaszki. Podobnie można zrobić motylki.





Miłej zabawy. :)



niedziela, 6 maja 2012

bal maskowy

Dzieciaki lubią się przebierać. Niekiedy chodzę do Używaniego gdy jest -50% i kupuję śmieszne kapelusze, przebrania, dziwne czapki, sukieneczki baletnic, ciekawe szmaty, które można przerobić na stroje indianina, królewny czy tygrysa. Moje maluchy wiedzą, że w każdej chwili mogą zaczarować się w postacie z bajek. Pamiętam boom na smerfy. Kupiłam niebieski bluzki, białe prześcieradło i uszyłam im całkiem smerfne ubranka. Ale gdy się nie ma maszyny do szycia można wykorzystać papierowe talerze.

Przecinamy talerz na pół i wycinamy miejsce na nos i oczy. Możemy takie maski ozdobić sami, albo dać wyżyć się dzieciom. 

Jamba z Jabbersem ozdabiali swoje sami. Wybrali klowna i księżniczkę. Ja wycinałam z kolorowych papierów różne kształty, a one wybierały gdzie je przykleją. Ostatecznie dodali jeszcze kilka naklejek. Przyczepiłam gumki za pomocą zszywacza i zabawa gotowa. Niestety księżniczka nie przetrwała zabawy, ale i tak było warto. :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

mała syrenka

... [Stara Królowa] włożyła jej na włosy wianek z białych lilii (...) a potem przymocowała księżniczce do ogona osiem dużych ostryg na znak jej wysokiego pochodzenia.
 - To boli - powiedziała syrena.
- Trzeba cierpieć aby wyglądać godnie - odpowiedziała babka.
Ach, jakże chętnie mała syrena zrzuciłaby z siebie ten cały przepych i pozbyła się ciężkiego wianka; czerwone kwiaty z jej ogródka ozdobiłyby ją o wiele ładniej, ale nie odważyła się tego zrobić.

H. CH. Andersen "Mała syrena"

Tak, dla piękna trzeba cierpieć. Gdy widzę te wychudzone, zagłodzone dzieweczki na wybiegach, to właśnie tak myślę. Że każdy dodatkowy kilogram oznacza wielkie nagłówki w gazetach. Od kilku lat można śledzić na TLC program "Mała piękność". Ja nie wiem, ale mam wrażenie, że to dla wszystkich normalnych ludzi jest szok jak można wyhodować (bo chyba te dziewczynki nie są wychowywane) małą miss. Ja mam wrażenie, że wszystkie relacje w rodzinie "miski" są podyktowane kolejnym konkursem. Tata, babcia, ciocia, mama, córka, syn - wszyscy gadają o strojach, układach i zbierają się pod ołtarzem chwały z za dużymi koronami i trofeami wielkości taty. Ja przepraszam, ale widok katowanych dziwnymi fryzurami, niewygodnymi strojami i sztucznymi rzęsami dziewczynek mnie do głębi oburza. A gdy "pacze" na dziewczynki w strojach, których nie powstydziłaby się dorosła tancerka klubu go-go, zastanawiam się, czy ludzie zupełnie już odeszli od zmysłów. Taki styl życia uosabia prawdziwy "american dream", ale dla mnie to pachnie jakimiś poważnymi zaburzeniami u rodziców. Już nawet obwołanie tych matek i ojców potworami, nie zrobiłoby żadnego wrażenia. W zeszłym miesiącu jeden z amerykańskich prezenterów zaprosił matki z córkami, które występują w tych konkursach i kazał im ubrać się dokładnie tak samo, ale rodzice tylko cieszyli się, że uzyskują rozgłos. Przyznali się też do szpikowania dzieci napojami na bazie cukru i kofeiny. "Ale nie na każdym konkursie" - dodają. Dla mnie prawdziwymi potworami, pedofilkami są panie z jury. Dzisiaj usłyszałam, że miss powinna "mieć makijaż, fryzurę, opaleniznę i piękny kostium". OPALENINZA u 2- latki?!? No bo chyba nie chodzi o naturalny kolor skóry po wakacjach. Widok tych małych dziewczynek, które zamiast bawić się lalkami siedzą wypindrzone wiele godzin i muszą odpowiadać przy mamie jak się świetnie bawią - SZOK.


Byłam ostatnio z Jambą (5.5 l) i Jabbersem (4.l) na targach przedszkolaka. Pani z firmy kosmetycznej podeszła do mnie i zapytała czy Jamba nie chce wziąć udziału w konkursie piękności. Za zgodą córci poszłyśmy  na ten konkurs. Jamba była ubrana w grube, bordowe rajstopy, brązową bluzeczkę i dżinsową princeskę - szału nie ma. Ale pomyślałam, że warto poćwiczyć u niej odwagę. Dziewczynek dziesięć, w tym cudna 2.5 latka, która nie tylko pięknie się wysławiała, była ładnie ubrana, ale także odpowiadała na zagadki (mój Ryś ma dwa lata i mówi 4 słowa...). Kilka słów do mikrofonu i  dziewczynki miały bez lusterka pomalować sobie usta szminką (wszak to kampania reklamowa kosmetyków). Jamba stała z rozkraczonymi nogami i robiła tak dziwne miny, że pomyślałam sobie "moja prawie 6-cio letnia córka wygląda jak dziwoląg, który nie wie co to uśmiech". Hehe, akurat Jamba wygrała. Została miss - dostała plastikową koronę i kilka gadżetów, w tym mały perfum, który okazał się najcenniejszym trofeum. Podobał mi się ten konkurs, ale nie dlatego, że Jamba wygrała. Zgodziła się głównie dlatego, że pani obiecała jej, że będzie malować się szminką. Ale dziewczynki były naturalne, zwykłe, takie dziewczęce i nie były do niczego zmuszane. Żaden rodzic nie zachowywał się jak sęp nad ofiarą.

Miłość i rozum - dwa najpiękniejsze atrybuty rodzica


niedziela, 15 kwietnia 2012

papier-mache'

Masa papier-mache' ("Jak to zrobić" Trish Kuffner)
6 szklanek wody
1/4 szklanki mąki

Wodę (5 szklanek) zagotować, mąkę w pozostałej części wody rozmieszać, dodać do wrzątku i szybko mieszać, gotować 2 minutki. Wystudzić. Drzemy gazetę na małe kawałki (około centymetra- ew. dwóch). 
Z tej oto masy i kawałków papieru można wyczarować różne rzeczy, różniste. Mamy taki np. balon - tak! nadmuchany. Smarujemy pseudo-krochmalem balon, okładamy papierkami - i tak czy warstwy (o matko, co ja pacze!). Czekamy aż wyschnie, spoko, to  trochę trwa. Po kilku sesjach mamy super twardy papierowy balon, co go można zużyć do"zabawy, dekoracji itd. Można go pomalować, przerobić na kurkę, króliczka czy rybkę. Nasza może nie jest drastycznie-artystyczna, ale za to własna

















Ostatnio jakoś nie mam napędu do publikacji, więc dodam drugi tip na zabawę. Pamiętacie za PRLu były takie laleczki tekturowe, które ubierało się w  papierowe ubranka? Ja to uwielbiam zabawowe wspomnienia z dzieciństwa i co jakiś czas raczę nimi moje maluchy.

Rysujemy więc na kartonie kontur ludzików - dziewczynki i chłopca. Odrysowujemy te same kontury na różnokolorowych papierach i wycinamy w ramach tych obrysów koszulki, spodenki itd (czytaj wymarzona garderoba). Chodzi o to, żeby ubranka idealnie pasowały na dzieci. Musimy ich trochę powycinać żeby było z czego tworzyć. Na tych ubrankach dzieci mogą rysować lub malować wzory, ewentualnie naklejać elementy z samoprzylepnego papieru, lub zwykłych wycinanek. Nie można też zapomnieć o fryzurkach dla naszych modeli.






A teraz zostawiamy dzieci same. Przypomnijmy im tylko, żeby papierowe laleczki były kompletne (z oczkami, minkami).




Nie muszę dodawać, że po oficjalnej części zabawy dzieci-dzieciom dorysowały wywalone jęzory...


Uwaga: W każdej książce z ozdobami i zabawkami z papieru dla dzieci (podobnie jak w książkach kucharskich), niedoskonałości wyrobów nie uświadczycie. Wszystko jest zawsze idealne, w cudownych, czystych kolorach. A teraz ZONK! u mnie tak nie jest. I wcale nie jest mi przykro z tego powodu. Jeśli Jamba rysuje po raz 20-ty kartkę na czarno to zwrócę jej uwagę, żeby używać innych kolorów, ale zazwyczaj mają wolną rękę. Właśnie dlatego nasze wyroby wyglądają dość siermiężnie, ale są autentycznie NASZE!

niedziela, 4 marca 2012

Muffinki - to co tygryski lubią najbardziej

Tak, zdecydowanie! Grzebanie w kuchennych szafkach i szufladach, sprawdzanie właściwości fizykochemicznych mąki, cukru i jajek - to jedne z najulubieńszych zabaw dzieci od wczesnego dzieciństwa. W zasadzie miska z chochelką to lepsze zabawki dla roczniaka niż piłka i klocki. Dlatego wprowadziłam zabawy kuchenne do stałego repertuaru.

Więc zaczynamy muffinkowanie.  Każdy ma swój przydział, ponieważ dzieci kucharzących mam na razie dwójkę. Kiedy jeden krasnal miesza suche składniki, drugi maluch miesza składniki mokre. Potem po kolei układają papierowe foremki w formie, mieszają gotowe ciasto. Następnie dzielę ciasto na dwie części i do jednej dodaję kakao. Dzieciaki małymi łyżeczkami wkładają płynną masę do foremek i do piecaaaaa.



Kolejnym krokiem jest lukrowanie babeczek. Aby urozmaicić lukrowanie (które niekiedy zmienia się w wyjadanie) do jednej miseczki dodaję trochę truskawkowej galaretki, zalewam łyżeczką gorącej wody i wtedy dodaję cukier puder - mamy więc czerwoną glazurkę. Niedawno, podczas pobytu w Niemczech kupiłam dość tanie barwniki, bo w Polsce ciężko je znaleźć.

Z uwagi na dość pokaźną liczbę miłych pań w naszych ulubionych sklepach, a także gratisy jakie Jamba i Jabbers otrzymują, staramy się odwdzięczyć i obdarowujemy nasze panie sprzedawczynie naszymi muffinkami. Co prawda babeczki nie zawsze wychodzą, ale radości i dumy jest co niemiara! Polecam, choć potem to sprzątanie...

czwartek, 16 lutego 2012

podusia

Taki mały pomysł na stary stary sweter. Czasem dzieciaki bawią się na podłodze, a my boimy się, że się zaziębią, albo jest im niewygodnie. Bierzemy zatem sweter stary, odcinamy rękawy w odległości 15 cm od korpusu i zaszywamy. Z części rękawa robimy ogonek i przyszywamy do dolnej części. Zapinamy sweter, zaszywamy do końca, aż kołnierzyk utworzy "ryjek". Z jasnego materiały wykrawamy kółka na oczy i robimy kulkę z kolorowego materiału na nosek. Przyszywamy do całości i mamy super-ekologiczną, wygodną poduszkę lub jak kto woli w razie potrzeby "karny jeżyk".




Wdzięczny, co nie?

środa, 25 stycznia 2012

niecałkiem prawdziwe historie

Często zdarzają się nam dziwne problemy, które ciężko zobrazować dzieciom. Sięgamy wtedy po bajki i opowieści, które mogą nam pomóc. "Nie rozmawiaj z nieznajomymi" - bajka o Czerwonym Kapturku; "Nie bądź chciwy" - Jaś i Małgosia; itd. Przypomina mi się też pewien sposób na nauczanie dzieci z trudnościami w liczeniu. W tej koncepcji to dziecko uczy liczyć misia, a więc błędy popełnia miś, a nie dziecko, które i tak doświadcza wielu niepowodzeń szkolnych.

Proponuję więc żebyśmy sami lub z dzieckiem wymyślali historie, które wszystkim ułatwią życie.
Oto moja wymyślona bajka o Niechcieju.



I kolejna historia



Jak to zrobić - moja wersja.
Malujemy coś na kształt pokoju na kartce A4 - perspektywa może być trochę "kopnięta". Malujemy farbkami ściany i podłogi. Na brystolu malujemy potrzebne postaci, wycinamy i ozdabiamy. Jeśli robimy książeczkę z dziećmi - możemy wycinać naszych bohaterów z gazetek czy malowanek. Potem malujemy lub wycinamy z kolorowego papieru potrzebne mebelki i przedmioty. Następnie układamy scenki, robimy zdjęcia i możemy drukować... lub odgrywamy scenki z dzieckiem w naszym pokoju zdarzeń.

Może zrobicie opowiastki o strachach nękających wasze dzieci, albo o warzywach, lubieniu myciu zębów.
Aha - specjalnie nie dołączyłam zakończeń moich bajek o Niechcieju :)