Witam!

Ja-ja-ko doświadczona nie wiekiem a liczbą dzieci, chcę się podzielić swoją wiedzą dotyczącą wszystkiego co dotyczy maluchów. Ponieważ nie przepadam za "dobrymi radami" - czyli po prostu nie lubię być pouczana, nie traktujcie moich wpisów zbyt dosłownie :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

mała syrenka

... [Stara Królowa] włożyła jej na włosy wianek z białych lilii (...) a potem przymocowała księżniczce do ogona osiem dużych ostryg na znak jej wysokiego pochodzenia.
 - To boli - powiedziała syrena.
- Trzeba cierpieć aby wyglądać godnie - odpowiedziała babka.
Ach, jakże chętnie mała syrena zrzuciłaby z siebie ten cały przepych i pozbyła się ciężkiego wianka; czerwone kwiaty z jej ogródka ozdobiłyby ją o wiele ładniej, ale nie odważyła się tego zrobić.

H. CH. Andersen "Mała syrena"

Tak, dla piękna trzeba cierpieć. Gdy widzę te wychudzone, zagłodzone dzieweczki na wybiegach, to właśnie tak myślę. Że każdy dodatkowy kilogram oznacza wielkie nagłówki w gazetach. Od kilku lat można śledzić na TLC program "Mała piękność". Ja nie wiem, ale mam wrażenie, że to dla wszystkich normalnych ludzi jest szok jak można wyhodować (bo chyba te dziewczynki nie są wychowywane) małą miss. Ja mam wrażenie, że wszystkie relacje w rodzinie "miski" są podyktowane kolejnym konkursem. Tata, babcia, ciocia, mama, córka, syn - wszyscy gadają o strojach, układach i zbierają się pod ołtarzem chwały z za dużymi koronami i trofeami wielkości taty. Ja przepraszam, ale widok katowanych dziwnymi fryzurami, niewygodnymi strojami i sztucznymi rzęsami dziewczynek mnie do głębi oburza. A gdy "pacze" na dziewczynki w strojach, których nie powstydziłaby się dorosła tancerka klubu go-go, zastanawiam się, czy ludzie zupełnie już odeszli od zmysłów. Taki styl życia uosabia prawdziwy "american dream", ale dla mnie to pachnie jakimiś poważnymi zaburzeniami u rodziców. Już nawet obwołanie tych matek i ojców potworami, nie zrobiłoby żadnego wrażenia. W zeszłym miesiącu jeden z amerykańskich prezenterów zaprosił matki z córkami, które występują w tych konkursach i kazał im ubrać się dokładnie tak samo, ale rodzice tylko cieszyli się, że uzyskują rozgłos. Przyznali się też do szpikowania dzieci napojami na bazie cukru i kofeiny. "Ale nie na każdym konkursie" - dodają. Dla mnie prawdziwymi potworami, pedofilkami są panie z jury. Dzisiaj usłyszałam, że miss powinna "mieć makijaż, fryzurę, opaleniznę i piękny kostium". OPALENINZA u 2- latki?!? No bo chyba nie chodzi o naturalny kolor skóry po wakacjach. Widok tych małych dziewczynek, które zamiast bawić się lalkami siedzą wypindrzone wiele godzin i muszą odpowiadać przy mamie jak się świetnie bawią - SZOK.


Byłam ostatnio z Jambą (5.5 l) i Jabbersem (4.l) na targach przedszkolaka. Pani z firmy kosmetycznej podeszła do mnie i zapytała czy Jamba nie chce wziąć udziału w konkursie piękności. Za zgodą córci poszłyśmy  na ten konkurs. Jamba była ubrana w grube, bordowe rajstopy, brązową bluzeczkę i dżinsową princeskę - szału nie ma. Ale pomyślałam, że warto poćwiczyć u niej odwagę. Dziewczynek dziesięć, w tym cudna 2.5 latka, która nie tylko pięknie się wysławiała, była ładnie ubrana, ale także odpowiadała na zagadki (mój Ryś ma dwa lata i mówi 4 słowa...). Kilka słów do mikrofonu i  dziewczynki miały bez lusterka pomalować sobie usta szminką (wszak to kampania reklamowa kosmetyków). Jamba stała z rozkraczonymi nogami i robiła tak dziwne miny, że pomyślałam sobie "moja prawie 6-cio letnia córka wygląda jak dziwoląg, który nie wie co to uśmiech". Hehe, akurat Jamba wygrała. Została miss - dostała plastikową koronę i kilka gadżetów, w tym mały perfum, który okazał się najcenniejszym trofeum. Podobał mi się ten konkurs, ale nie dlatego, że Jamba wygrała. Zgodziła się głównie dlatego, że pani obiecała jej, że będzie malować się szminką. Ale dziewczynki były naturalne, zwykłe, takie dziewczęce i nie były do niczego zmuszane. Żaden rodzic nie zachowywał się jak sęp nad ofiarą.

Miłość i rozum - dwa najpiękniejsze atrybuty rodzica


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz